Poezja


Uśmiech na dobranoc


Ten dzień już do ciebie nie należy
Nad morzem rozciągnięta zasłona mgły
i wieczoru nakrapianego gwiazdami jak rosą
W oddali brzmi jeszcze melodia
z filmu który właśnie się kończył
Nic straconego jutro też będzie dzień


Lubisz marzyć choć czasem to zabawne
jak wtedy gdy siedziałeś przy ognisku
zapatrzony w gwiazdy jak Mały Książę Exupery'ego
Świat to nie tylko budowle z wielu pięter
to wiersz w pamiętniku piosenka dla przyjaciół
i święty Franciszek co grywał na patyku

Północ ale sen jeszcze nie nadchodzi
Masz wrażenie życie coraz szybciej biegnie
wraz z upływem pór roku miesięcy i lat
Nie żałuj tego co było zostaw ślad twojej ręki
zostaw serce w twych dziełach jak podpis artysty
żebyś miał co wspominać zimą przy kominku


Non omnis moriar


* ("non omnis moriar" - z łac. nie cały umrę)

Znowu dzień się rozpłakał deszczową szarugą,
W alei wiatr harcował, goniąc zeschłe liście.
Już listopad nakrywał miasto nocą długą,
Dokoła było pusto, ponuro i mgliście.


Przystanął starszy człowiek na cmentarza krańcach,
Zapalił skromną świeczkę na grobie swej żony,
Odmierzył pół godziny ziarnami różańca
I odszedł – choć płaczący, jednak umocniony.

Powiązał kraj umarłych z modlitwami żywych
Ognisty sznur światełek jak łańcuch cierpienia.
I rzekł z marmuru anioł, lecz głos miał prawdziwy:
"To życie się nie kończy – ono się przemienia".


Słowo w ciszy wypowiedziane


Wędrowała dziewczyna z dzbanem świeżej wody
wsłuchana w odgłosy miasteczka budzącego się ze snu
Herod znów coś buduje pragnie nowych podatków
napadnięto na kupców przy rzecznym wodopoju
kapłani pisma studiują choć oślepły im serca

Przed domem nieznajomy młodzieniec ją pozdrowił
nie bój się wszak Najwyższy wzrok ku tobie zwrócił
zaufaniem obdarzył jak nikogo na świecie
Posłaniec głowę skłonił na odpowiedź czeka
tu wielkie sprawy Boże tam ludzka prostota


Tak różne Boże drogi spotkania z człowiekiem
młodego Samuela wezwał w środku nocy
Apostołów - gdy zużyte naprawiali sieci
do Maryi zawitał o rześkim poranku
by usłyszeć Jej fiat z ufnością wyszeptane


Wiersz wigilijny


Czekając, kiedy wzejdzie wigilijna gwiazda,
Do wpół zmarzniętej szyby przywarł chłopiec mały.
Patrzył – zimowe ptaki wracały do gniazda,
Jakby tego wieczoru też świętować chciały.

Niegdyś gwiazda z Betlejem mędrców prowadziła,
Dziś znak daje, by zasiąść do świętej wieczerzy,
By krucha biel opłatka skłóconych godziła,
A w sercu znów zamieszkał Ten, co "w żłobie leży".


Dla tych, co żyli dawniej, co będą w przyszłości
I dla nas, byśmy w każdym dostrzegali brata,
Odwieczny Bóg w Dziecięciu zesłał znak miłości,
Przemieniając oblicze człowieka i świata.


Wieści z rodzinnych stron


Zabrałeś w swoją podróż starą fotografię
rodzinnego domu skrytego w alei drzew
Ukradkiem otarłeś łzę w chwili pożegnania
uścisk ojca był taki pewny i serdeczny
jak wtedy kiedy uczył cię stawiać pierwsze kroki

Listy z domu jak białe ptaki z wiadomością
wiele się tam zmieniło kto wie czy na lepsze
Gdzie wiodła polna droga budują autostradę
osuszyli mokradła nie ma gniazd bocianów
a sąsiadom brakuje dnia na odwiedziny


Ty już podjąłeś pracę masz nowych przyjaciół
twym drugim domem miasto gdzie zapuściłeś korzenie
Ale jeśli zatęsknisz czy źle ci będzie po prostu
wspomnij – aleja drzew znów przy domu rozbrzmiewa ptakami
a pochylony ojciec staruszek wygląda u drogi


Fioretti św. Antoniego


Całe lato błądziłem bez kompasu w dłoni.
Lasy, góry – słuchałem, co wiatr mi przyniesie,
Aż kiedyś napotkałem na polanie w lesie
Barokową kapliczkę, gdzie mieszkał Antoni.


Myślałem, że go spotkam tylko na obrazie,
Milczącego świętego – pamiątkę z przeszłości.
Mocno się myliłem! Antoni z krwi i kości
Stał nad leśnym jeziorkiem w wieczornej ekstazie.

Wzrokiem gonił za tafli wąskim załamaniem.
– Nie dziw się – rzekł, nie tracąc zachwyconej miny.
– Tylu gości dziś przyszło do mnie w odwiedziny,
Że wcześniej nie zdążyłem do mych ryb z kazaniem.


Zadrukowane karty


Zadrukowanych kart tysiące
poszybowały znowu w świat,
jak klucze ptaków zdążające
pod proste strzechy wiejskich chat.

Już nieraz księżyc nad klasztorem
drukarskich maszyn słyszał głos.
Niepokalana dla nich wzorem,
choć brakło zdrowia i pusty trzos.

W młodzieńczym wieku dwie korony
– czerwień i biel – przymierzyć chciał.
Potem w dalekie ruszał strony,
gdzie Ewangelii ziarno siał.

Oddany zastęp wiódł rycerzy,
jednym ze środków – słowa druk.
I każdą myśl i czyn zawierzył
Tej, z której nam się narodził Bóg.



o. Franciszek Czarnowski OFMConv